Krótkie rozważania formalne

 

Podczas wycieczki do sklepu, pomiędzy regałami natknęłam się na przedmiot ometkowany jako „forma uniwersalna”. Przyznaję, że z ręką na poręczy wózka sklepowego nie czułam się gotowa na spotkanie z Absolutem, ale jak głosi Święta Księga Chrześcijan: „Nie znacie dnia ani godziny”, zebrałam się więc w sobie i postanowiłam odważnie stawić czoła nowemu odkryciu.

 

Co prawda „formą uniwersalną” okazał się być zaledwie kawałek wytłaczanej blachy do wypieków, jednak stało się to dla mnie przyczynkiem do rozważań nad problemem ewentualnego istnienia formy uniwersalnej w szerszym kontekście. Nasuwa się odpowiedź, że jeśli nawet istnieje taki rodzaj wszechstronnej formy, nie jest on bynajmniej godzien naszej uwagi, gdyż jak głosi obiegowa mądrość „gdy coś jest do wszystkiego, to jest do niczego”.

 

Czy to oznacza zatem, że odwieczna dążność człowieka za Wszechmogącym, Wszechwiedzącym i Wszechmocnym Absolutem jest w swej istocie dążeniem za nicością?

 

Jeśli Nicość pojmujemy jako stan zatracenia, w tej kwestii zwolennicy wschodnich systemów filozoficznych zapewne ochoczo skiną twierdząco głową.

 

Podobnie mogliby zareagować zwolennicy pewnego trunku o łudząco zbieżnej nazwie, którego działanie również wywołuje efekty symulujące niekiedy stan Nirwany i w ostateczny rozrachunku prowadzącego często do samozatracenia, choć obie z wymienionych grup w istocie nie mają ze sobą nic wspólnego.

 

Ale wracając do tematu: wyobraźmy sobie na przykład uniwersalną formę literacką. Musiałaby to być forma łącząca cechy poezji, prozy i dramatu; gatunkiem spełniającym te warunki była pieśń epicka, która dodatkowo kompilowała literaturę z muzyką. Gatunek ten był leży u podstaw zarówno wszelkiej literatury jak i muzyki, wcześniej było jedynie uderzanie kijkami o skały i wydawanie nieartykułowanych dźwięków. Później prymitywne formy wyrazu coraz bardziej doskonalono i cyzelowano aż do osiągnięcia perfekcji, czego owocem są dzisiaj choćby poematy Goethego. W dobie modernizmu zaczęto mówić głośno o synestezji i syntezie sztuk, ale nie była to wcale nowa koncepcja lecz próba zwrotu (może nawet powrotu) do najgłębszych korzeni ludzkiej ekspresji. Odtąd rozwój sztuki przebiega jawnie dwutorowo: z jedne strony doskonalone są klasyczne formy, z drugiej – syntetyzuje się gotowe elementy powracając do źródeł. Zastanawiam się, jaki będzie kolejny krok w tym powrocie do źródeł. Postmodernizm głosi, że wszystko zostało już powiedziane i pozostaje nam jedynie reinterpretacja i kompilacja tego, co już zostało powiedziane. Ewentualnie powrót do korzeni. Oby nie okazał się on powrotem na drzewa.

 

Czy zatem istnienie formy uniwersalnej jest mitem, takim samym jak koinè?

 

Przyjrzałam się uważniej trzymanej w rękach blasze do pieczenia ciasta nazwanej górnolotnie „formą uniwersalną”. Nawet ona przy całej swej wydumanej przez producenta wszechstronności musiała zostać jednakowoż odpowiednio wyprofilowana. Poza tym nie nadaje się do pieczenia sękacza ani na przykład gofrów, zatem jest uniwersalna jedynie w pewnym określonym, dość wąskim zakresie. Rozczarowana odłożyłam przyczynek moich rozważań na półkę.

 

„Czasami nie ma potrzeby doszukiwać się głębszego sensu w filozofii poststrukturalistycznej, kiedy chodzi jedynie o dolną bieliznę, czyli majtki.” (Ivan Potić)

Obrazek

About agnieszkazuchowskaarendt

tłumaczka literatury serbskiej, chorwackiej, bośniackiej (ponad 20 opublikowanych tytułów) autorka opowiadań ("Znikomat", 2009) sporadycznie wierszy ("Biała masa tabletek", 2005), pisarz do wynajęcia (ponad 15 powieści napisanych anonimowo lub pod pseudonimem)
This entry was posted in Uncategorized and tagged , , , , . Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s